3 wyrazy: NOWY ROK SZKOLNY.
Słysząc te trzy słowa ludzie dzielą się na 3 główne typy:
1) Wreszcie będzie spokój w domu… (typ rodzica)
2) I kolejny rok użerania się z tymi przygłupami… (typ nauczyciel)
3) – Kochanie, na co ci ta łopata?
- Idę wykopać bunkier przeciwszkolny, mamo. (typ ucznia)
Mówiąc rok szkolny większość osób myśli to samo, czyli 10 miesięcy nauki i 2 miesiące wakacji. Ja jednak uważam, że jest to mylne stwierdzenie i w rzeczywistości okres szkolny trwa 11 miesięcy i zaczyna się już w SIERPNIU. Właśnie wtedy sklepy ogłaszają nowy rok szkolny i hurtowo zaczynają sprzedawać wszelkie artykuły szkolne. Jest to też okres największych potyczek i wojen w cały roku: bitwa o najlepsze artykuły. W oczach przeciętnego ucznia takie zakupy wyglądają następująco: wchodzisz, widzisz rzeczy, które ci się podobają, kupujesz i wychodzisz. Jednak, jak to w każdej szkole bywa, są ludzkie ewenementy, które mają własny sposób zakupów i każdy zna taki typ człowieka: zazwyczaj przychodzą z mamą lub swoją Best friend forever, przebierają we wszystkich artykułach i wybierają te, które są najpiękniejsze i oczywiście najdroższe (żeby inni widzieli). Najlepsze szkolne zakupy robi się tydzień przed początkiem września, kiedy praktycznie wszyscy ludzie już się obkupili i masz 90% szans na przeżycie bez uszczerbku na zdrowie.
No dobrze, zakupy za nami. Teraz przejdziemy do (chyba) najważniejszej kwestii, czyli jak sam tytuł głosi: NOWY ROK SZKOLNY. Kiedy chodzisz już kolejny rok do tej samej szkoły to sprawa jest w sumie prosta; wiesz czego się spodziewać, co musisz mieć i umieć itd. Jednak najgorsze, co może być to PIERWSZA KLASA. Niezależnie czy jest to podstawówka, (wymierające) gimnazjum czy liceum, zawsze rozpoczęcie wygląda tak samo. Przychodzisz pół godziny szybciej, kolejne 15 minut polujesz po całej sali szukając miejsca, w którym nikt cię nie będzie widział, w między czasie poszukujesz jakiejś znajomej twarzy i minutę przed samym rozpoczęciem orientujesz się, że siadacie klasami (KLASYK). Później przechodzicie do klasy i wtedy zaczyna się najlepsze: obserwacja ludzi z klasy. Każdy siada gdzie popadnie (swoją drogą jeśli trafisz do nowej klasy ze znajomym to masz sprawę ułatwioną), jednym uchem słuchasz tego, co mówi wychowawca, a wzrokiem wodzisz po klasie. W przybliżeniu wygląda to tak, że każdy ma taką swoją mentalną wróżkę i ona ma taki koszyczek pełen nalepek, które przykleja na czole każdej osoby. A że każdy ma swoje zdanie to taka jedna osoba ma średnio 20 przylepek o różnej treści: Gwiazdeczka, Kujon, Nerd, Mądrala, Lizus, itd. I z doświadczenia mogę śmiało powiedzieć, że kto kim jest, tak naprawdę, dowiadujemy się dopiero na koniec roku trzeciej klasy. Później dostajesz plan lekcji, i poznajesz regulamin szkoły, co zazwyczaj skutkuje myśleniem o tym pięknym i przytulnym bunkrze wspomnianym na początku. Często każdy się przedstawia, żeby z grubsza wiedzieć z kim będziemy mieć przyjemność (lub nie) obcować w klasie. Pomijam fakt, że Facebook tutaj ułatwia robotę, ale wszyscy dobrze wiedzą, że zdjęcia często bardzo mijają się z prawdą… Końcowo każdy rozchodzi się w swoim kierunku lub idzie grupką gdzieś żeby w domyśle się poznać, ale w rzeczywistości po to żeby coś zjeść.
Jeśli czujesz, że chociaż w małym stopniu zgadzasz się z tym co napisałam, to wiedz, że wszystko z tobą w porządku i nie jesteś jedyny z takim myśleniem. Mogę cię nawet zapewnić, że możesz byś z siebie dumny, bo to oznacza, że masz dystans do siebie i otaczającego się świata, a to świetnie mój pozytywny przyjacielu J. Do napisania.